piątek, 30 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 25.

- Szymon, zostawiam Ci ją, a ja muszę lecieć do proboszcza, bo już do mnie dzwonił - mówił gorączkowo Wiktor żywo gestykulując rękoma.
- Mogę zabrać ją na badania jako pierwszą, Ada, co Ty na to? - zaproponował doktor Małecki i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Nie, nie trz..trzeba - jęknęła. - Spójrz, ta pani jest ciężarna, przyjmij najpierw ją, proszę - dodała po chwili i zlustrowała ich twarze.
- Boję się, że jak Cię tu zostawię, to zwiejesz - westchnął Wiktor i przeczesał dłonią włosy.
Widać było, że ma w głowie mętlik. Wydawało mu się, że jego zachowanie jest właściwe. Pomaga jej nie dlatego, że musi, tylko dlatego, że chce. Ale jednak gdzieś w głowie plątały się wątpliwości... Przecież jest duchownym, ona kobietą i to niebrzydką ani głupią. Jeszcze kilka lat temu był pewny swojego powołania, o to przecież wykłócał się z rodzicami, a teraz wychodzi na to, że jak zwykle mieli rację. Nie da się wyrzec swoich uczuć i pragnień, przecież tak funkcjonuje człowiek, a życie bez tego jest jakieś... niepełne? Nie wiem jak to określić.
- Nie ufasz mi - stwierdziła Adrianna i skrzyżowała ręce na piersi, po czym podniosła na niego swoje przepełnione bólem oczy.
- Ufam Ci - odpowiedział stanowczo i dotknął jej ramienia. - Szymon, skoro ona chce, to weź ją na końcu, porozmawiam z nią chwilę - dodał, a jego przyjaciel skinął głową. Zabrał Adę na bok i gestem dłoni wskazał, żeby usiadła. - Ufam Ci - powtórzył i przykucnął obok dziewczyny. - Wiem ile wycierpiałaś, ale nie poznam nigdy Twojego bólu - wypuścił z płuc całe powietrze i szukał punktu, gdzie mógłby spojrzeć byleby nie jej oczy, które sprawiały, że zapominał jak się nazywa i co tutaj teraz robi. - Muszę jechać do proboszcza... Chyba ktoś z nim rozmawiał na ten temat. Nie chcę, żebyś miała przeze mnie jakiekolwiek problemy - wyjaśnił mówiąc szeptem, aby ludzie, którzy kręcili się obok nich na szpitalnym korytarzu nie dowiedzieli się kim jest on i co wydarzyło się jego przyjaciółce.
- To ja nie chcę, żebyś miał problemy przeze mnie - chlipnęła, a jej łzy spadły na jego dłonie, który obejmowały jej dłonie.
- Porozmawiamy o tym wieczorem, dobrze? Wrócę po Ciebie, nie wracaj sama autobusem, czekaj na mnie, dzwoń do mnie gdyby coś się działo - wstał z ziemi, pocałował ją w czubek głowy i szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia o mało nie taranując jakiegoś gówniarza, który jakiś czas temu wdał się w bójkę.
Co powie proboszczowi? W sumie nie znalazł żadnej racjonalnej odpowiedzi. Zamierza bronić Adrianny, nie jest niczemu winna, nie ona sama sobie zgotowała ten los. Może nie powinien, ale powie proboszczowi wszystko, od deski do deski.
- Powinno wypalić - powiedział pod nosem siadając za kółkiem.
***
- Szybko do mnie dotarłeś - powiedział proboszcz klepiąc Wiktora po łopatce, o dziwo nawet ciepło się uśmiechnął.
Nie miał z proboszczem złych kontaktów, wręcz przeciwnie. Byli tutaj we dwóch, to można byłoby pomyśleć, że byli na siebie skazani, ale wbrew pozorom bardzo się lubili. Wiktor często odnosił wrażenie, że Władek traktuje go jak syna, którego nigdy nie miał. Przynajmniej tak mówił. - Siadaj - rozkazał, po czym sam usiadł po drugiej stronie biurka.
Jego pokój był bardzo surowo umeblowany. Większość mebli miała kolor czarny, proboszcz zawsze żartował, że pasuje mu do sutanny. Na ścianach wisiały podobizny siostry Faustyny, Franciszka z Asyżu.
- Chciałbyś mi o czymś może powiedzieć? - zagadnął pierwszy i nalał do obu filiżanek czarnej, parującej cieczy.
- Jeśli chodzi o wycieczkę to już ojcu tłumaczę - powiedział Wiktor, ale nagle pogubił się w swoich rozmyślaniach. Wszystko co chciał mu powiedzieć wyparowało w ciągu sekundy.
- Wolałbym od razu przejść do tematu Adrianny - uciął surowo Władysław.
- Adrianny? - zapytał tępo Wiktor. Zdziwił się, że proboszcz od razu stawia go pod ścianą, to do niego niepodobne. - Skąd proboszcz wie o Adriannie? - dodał po chwili nadal nie rozumiejąc do czego zmierza proboszcz... a może nawet nie chciał rozumieć.
- Skąd ja wiem? - zaśmiał się diabelnie. - Mógłbyś być mniej egoistyczny i zapytać skąd cała parafia wie - dodał z niesmakiem. - Opowiedz mi co się wydarzyło wczorajszego wieczoru - poprosił i mieszając kawę uważnie patrzył na twarz Wiktora.
- Musi ojciec wiedzieć, że to dziewczyna z trudną przeszłością... Straciła rodziców, pogubiła się w swoim życiu. Nie wiem jak to się stało... Poprosiła mnie o chwilę wytchnienia, poszła się przejść, a ja kompletnie się nie domyśliłem co może się stać. Wtedy Filip też zniknął... A kiedy ją znalazłem było już za późno - mówił szybko Wiktor, z początku poważnie, ale kiedy wyobraźnia przywołała obraz leżącej Ady na mokrej trawie, nieprzytomną, coś w nim pękło i łzy już same się polały. Dłuższą chwilę zajęło mu ogarnięcie się. Proboszcz nie robił nic, żeby mu pomóc. - Przepraszam, jestem poważnym człowiekiem, nie powinienem - zauważył i szybko otarł łzy.
- Łzy to nie oznaka słabości... To oznaka prawdziwej siły, którą każdy skrywa w sobie. To nie słabość, chociaż każdy tak uważa. Jeśli płaczesz, oznacza to, że próbujesz być silny tylko nie do końca wiesz jak - pocieszył go Władysław. - Ale chciałbym wrócić do tematu - dodał i skruszony spojrzał na Wiktora. - Jesteś młody, ludzie Cię lubią, masz ambicje, łatwo można byłoby wyświęcić Cię na biskupa, ale łatwo możesz też zniszczyć sobie życie przez tę dziewczynę - mówił powoli. - Wiem, że chcesz jej pomóc, bo ma niełatwe życie tak jak Ty kiedyś, ale ona jest kobietą, a Ciebie obowiązuje celibat! - przypomniał mu słusznie. - Z czasem ona poczuje się samotna, a Ty póki co jesteś na wyciągnięcie ręki... Nie przewidzisz co się wydarzy, nie spojrzysz, a już się zakochasz! Jesteśmy na to szczególnie podatni - z uwagą obserwował reakcję Wiktora, ale ten zachował kamienną twarz i nie dał nic z niej wyczytać.
- Mogę wziąć urlop? - zapytał ni stąd ni zowąd Wiktor.
- Pilna sprawa? - zapytał proboszcz i zmierzył go z ukosa.
- Chcę odpocząć, wyjadę do domku rodziców nad jezioro - wytłumaczył blondyn czując, że zaraz nie wytrzyma i coś rozwali.
- Z nią? - widać było, że coś podejrzewa, najwidoczniej wolał zapytać wprost.
- Jeśli będzie trzeba to z nią. Proszę liczyć urlop od dnia dzisiejszego. 

czwartek, 22 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 24.

- I jak? Jak myślisz, co z nią? Kurde stary, nigdy nie byłem w takiej sytuacji jak ta, nie wiem co robić - mówił szeptem Wiktor zamykając drzwi za Teodorem, prowadząc go do kuchni.
- Jest ciężko - powiedział i uśmiechnął się smutno do blondyna. Powoli odsunął krzesło pod oknem i wolno na nie opadł. - Ból jest sprawą indywidualną. Z tego co wywnioskowałem, ten fizyczny nie jest najgorszy, aczkolwiek jedź z nią do szpitala, Szymon dostał już ode mnie wiadomość, Ada też już o nim wie, wolałem ją psychicznie na to przygotować. Nie wiem co mógłbym jeszcze Ci powiedzieć... - zawiesił się i splótł swoje dłonie, zacisnął szczękę i spojrzał uważnie spod przymrużonych powiek na Wiktora. - Będę przychodził do niej co jakiś czas, żeby z nią rozmawiać, ona również może przychodzić do mnie, nie mam nic przeciwko, ale Wiktor, wiesz, że teraz to Ty jesteś jej najbardziej potrzebny? - upewnił się i obserwował reakcję mężczyzny, który poprawił się na krześle i wbił wzrok w stół.
- Teo, robię co mogę... Wiesz, że nie mogę być z nią dwadzieścia cztery godziny na dobę, mam swoje obowiązki. Jeśli będzie potrzeba to wezmę urlop albo będę wypełniał te cholerne papierzyska tutaj, żebym mógł dać jej chociaż moją obecność, zrobiłbym wszystko, ale wiesz jak jest! - zdenerwował się lekko i strzelił palcami, żeby ujarzmić swoja złość.
- Jest dla Ciebie ważna, prawda? - zapytał się Małecki. Nie czekał nawet na odpowiedź, wiedział, że Wiktor zacznie wymigiwać się od odpowiedzi, powie, że to tylko przyjaźń albo, że jej pomaga i tyle. Już parę lat pracuje jako psycholog, nie jednego zakochanego człowieka widział. Ale nigdy nie widział zakochanego księdza... choć to tylko mężczyzna z koloratką. - Dobra, o nic nie pytałem - dodał po chwili pozbawiając go zbędnego stresu. - Czy ona ma jakieś zwierzęta? Gdzie mieszkają jej rodzice? - dopytywał o drobne informacje. Wiktor nie chciał bezczelnie obgadywać dziewczyny, w jej domu, kiedy ona jest tuż za ścianą, ale czuł, że takie informacje mogą pomóc Teodorowi jak i Adriannie.
Wiktor westchnął głęboko i pomyślał przez chwilę, od czego mógłby zacząć.
- Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym dwa lata temu, spowodował go jej chłopak... Były chłopak. Nie wiem czy będzie chciała z Tobą o tym rozmawiać, ale możesz kiedyś spróbować. A zwierzęta owszem ma, dwa koty, które aktualnie są u Krystiana - powiedział pokrótce a Teodor z niedowierzania otworzył oczy.
- Psia mać - zaklął cicho pocierając zarost na twarzy. - Dziewczyna z taką przeszłością, jeszcze teraz coś takiego ją spotkało... Czy Filip o tym wiedział? - zapytał brunet.
- Nie... Nawet gdyby wiedział, to pewnie nic by to nie dało... Że też ja ją nakłoniłem do tej wycieczki! - wkurzył się Wiktor i wstał z krzesła. Wbił ręce w kieszenie i podszedł do okna.
- Ej, nie możesz się teraz obwiniać, bo jej nie pomożesz - skarcił go. - Spędzaj z nią czas. Wyjedźcie gdzieś na weekend, może dostaniesz wolne, albo popracuj z nią tutaj w domu - zaproponował Teodor, a w głowie Wiktora zapaliła się magiczna żaróweczka.
- Rodzice mają domek nad jeziorem, może tam moglibyśmy pojechać? - odparł przedstawiając swój wspaniały pomysł.
- Może być - skomentował. - Będę się już zbierał, mam jeszcze kilku pacjentów dzisiaj - dodał i ruszył do drzwi zabierając swoją torbę. - Przemyśl sobie wszystko. Przede mną nic nie ukryjesz, widzę jak o niej mówisz, nie zrób czegoś co mogłoby wam zaszkodzić. Na razie - wyjaśnił i klepnął przyjaciela w ramię.
Wiktor nie odpowiadając nic zamknął za Teodorem drzwi i oparł się o nie. Nagle w całym domu ryknęła muzyka, dobiegająca z pokoju Adrianny. Mężczyzna wystraszył się więc szybko tam pomknął. Powoli nacisnął klamkę do jej pokoju, nie zapukał tam ponieważ i tak by go nie usłyszała.
- Wszystko okej? - zapytał przekrzykując muzykę. Dziewczyna stała przy szafce i grzebała tam szukając jakiś ubrań. Widząc Wiktora podeszła do odbiornika i ściszyła na chwilę.
- Przepraszam, zapomniałam, że tutaj jesteś - speszyła się. - Wiesz, jak mi źle, to zawsze włączam muzykę na pełen regulator, nastrój mi się poprawia - wyjaśniła i zebrała do ręki ubrania.
- Nic nie szkodzi, nie przeszkadzaj sobie. Wybierasz się gdzieś? - zdziwił się widząc, że dziewczyna podchodzi do drzwi.
- Mamy jechać do szpitala, tak? Wolę mieć to już za sobą - westchnęła chcąc ominąć go w drzwiach, lecz ten złapał ją w pasie. Zdziwiona dziewczyna przeniosła wzrok na jego rozpromienioną twarz.
- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że się zgodziłaś. Teodor i Szymon to wspaniałe rodzeństwo, wspaniali fachowcy, zobaczysz, pomogą Ci - odparł i założył brunetce włosy za ucho.
- Jeszcze raz Ci dziękuję, że się mną zająłeś, że jesteś przy mnie - szepnęła czując, że łzy pchają się jej do oczu. Wiktor nie zastanawiając się dłużej, pozwolił wsunąć się jej w ramiona. Poczuł, że jej łzy spływają po jego nagim torsie.
- To wieczorem film i lody? - zapytał wyrywając ich z tej niezręcznej sytuacji.
- Nie musisz wracać do siebie? - zdziwiła się pociągając nosem.
- Są sprawy ważne i ważniejsze - odparł i ciepło się do niej uśmiechnął. 

środa, 14 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 23.

- Natka, będziesz musiała mi to jakoś zakryć - uznał Filip stojąc przed lustrem przyglądając się swojej twarzy, która na lewym policzku przybrała fioletowo-bordowy kolor. 
- Natko? Liczyłam na jakieś "kochanie" czy coś - mruknęła i stanęła za blondynem wkładając ręce pod jego koszulkę głaszcząc go po plecach i klatce piersiowej. W końcu spojrzała w lustro i omal nie wybuchnęła śmiechem.
- Co Cię tak bawi? - zapytał Filip, zmarszczył brwi i obrócił się ku dziewczynie łapiąc ją za ręce i przyciągnął ją do siebie.
- Nic takiego panie profesorze - starała się wybrnąć. Jej twarz oblał widoczny rumieniec na co Filip zareagował lekkim uśmieszkiem i pogładził ją po twarzy.
- Wczoraj byłaś odważniejsza - uniósł brwi po czym ucałował ją w policzek. - To jak? Da się coś z tym zrobić? - zmienił temat wskazując swoją kość policzkową. Dziewczyna tylko kiwnęła głową i wyszła z pokoju powiadamiając go, że zaraz wróci i ruszyła do łazienki znajdującej się w pokoju jej i Pauliny.
***
- Tylko proszę, zrób to tak, żeby nie było widać tej całej tapety - mruknął Filip wyraźnie niezadowolony, co raz krzywiąc się kiedy dziewczyna mocniej dotknęła siniaka.
- Dlaczego nie pójdziesz z tym na policję? Przecież skoro Cię pobił, to należy mu się za to jakaś kara. To chore, żeby ksiądz się tak zachowywał! - zbulwersowała się brunetka i nałożyła na gąbeczkę kolejną warstwę podkładu.
- Nie pójdę, bo to ja będę miał przesrane, a nie on. Gdybym kurwa wiedział, że ta nowa będzie sprawiać takie problemy, to już dawno bym się stamtąd zwolnił - warknął, ale po chwili zorientował się co powiedział i zaczął modlić się w duchu, żeby Paulina puściła tę uwagę mimo uszu. Jednak nie poszło po jego myśli. Dziewczyna przerwała swoją dotychczasową czynność i na krok odsunęła się od Filipa.
- Zrobiłeś jej coś? A może ona Tobie? - dopytywała się coraz bardziej nerwowa.
- Nic specjalnego... - westchnął karcąc się w myślach. Że też musiał tyle wypaplać... - Tylko rozmawialiśmy, zeszliśmy na bardziej prywatne tematy, potrzebowała otuchy to ją przytuliłem, wiesz, że często to robię, a wtedy Wiktor nas zobaczył i wpadł w szał - skłamał blondyn. Po dziewczynie widać było, że mu uwierzyła, szkoda, że jemu kłamstwo przechodziło niczym najprawdziwsza prawda. - Nie widać ile mam tej szpachli na twarzy, co nie? - zmienił temat starając się zejść na bezpieczny tor.
- Zastanów się najpierw, czy chcesz, żeby nie było widać siniaka czy tapety - warknęła dziewczyna, a Filip odetchnął głęboko, żeby nie wybuchnąć gniewem.
- Nie bądź na mnie zła. Powiedziałem Ci wszystko, co się wydarzyło wczoraj i jesteś jedyną osobą, która o tym wie, więc jeśli dowiem się, że komuś to powiedziałaś to naprawdę zrobi się niemiło... - oznajmił z pełnym spokojem. - A chyba nie muszę Ci przypominać, jak wczoraj było miło - mruknął muskając palcem malinkę na jej dekolcie.
***
- Wiktor, kim jest ten człowiek i co on tutaj robi? - zdenerwowała się Adrianna okrywając się szczelniej kołdrą. Facet stojący obok Wiktora, to wyższy od niego z bujną burzą loków brunet, ubrany był całkiem normalnie, jak zwykły człowiek, ale w ręce trzymał wielką torbę co nieco zaniepokoiło dziewczynę. Wiktor stał tuż przy nim spoglądając to raz na nią to na niego, miał zaniepokojoną minę i chyba wizyta tego faceta tutaj była pilna, bo Wiktor nadal pozbawiony był koszulki i miał na sobie tylko spodnie z dresu, które wczorajszego wieczoru Ada mu pożyczyła, a należały do Mikołaja.
- Zostaw nas samych, poradzę sobie z tym - szepnął do Wiktor co nie umknęło uwadze Adrianny.
- Wiktor, nie zostawiaj mnie z nim samej! Ja nawet nie wiem kim on jest! - wrzeszczała dziewczyna, ale Wiktor na polecenie swojego przyjaciela, a nowego lekarza Adrianny wyszedł z pokoju.
- Nie zjem Cię - ostrzegł Adę mężczyzna w bujnych lokach. - Jestem Teodor Małecki, ale zwracaj się do mnie Teo, jakoś nie przepadam za swoim imieniem - dodał z szerokim uśmiechem mając nadzieję, że na tę chwilę dziewczyna mu zaufa i powie wszystko, co chciał usłyszeć. Podał jej rękę, a ona niechętnie podała mu swoją, ale oznaczało to, że nie będzie najgorzej.
- Wiem co się wczoraj wydarzyło - zaczął niepewnie i zauważył, że dziewczyna chce wygrzebać się z łóżka i najzwyczajniej w świecie uciec. - Daj mi dokończyć, nie chcę Cię skrzywdzić, wręcz przeciwnie, bo chcę Ci pomóc i zrobię wszystko co w mojej mocy - dodał i usiadł w końcu obok niej. - Nikomu nic nie powiem, taka moja praca, ale musimy sobie w 100% zaufać i mówić sobie wszystko, w porządku? - upewnił się, a Ada bezgłośnie pokiwała głową. Mężczyzna starał się pytać o wszystko co było mu potrzebne, aby przekazać swojemu bratu. Pomyślał też, że wygadanie się może jej pomóc, a niewątpliwie pomoże też innym.

poniedziałek, 5 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 22.

Filip ciężko dysząc opadł na Natalię tak, aby jej nie zgnieść.
- O kurwa - zaklął i próbował wyrównać oddech patrząc na dziewczynę, która powoli zaczynała dochodzić do siebie. Filip uśmiechnął się pod nosem i przejechał dłonią po jej policzku. - Wiesz, że nie będziesz mogła tu zostać, prawda? - upewnił się, po czym sturlał się z dziewczyny przyganiając ją do swojej klatki piersiowej.
- Wiem, ale daj mi jeszcze z Tobą tutaj poleżeć, panie profesorze - poprosiła i trąciła nosem jego policzek. - Mogłabym tak codziennie - mruknęła i wtopiła się ponownie w jego usta, lekko przygryzając dolną wargę.
Później nagle usiadła na nim okrakiem i przyglądała mu się spod przymrużonych powiek. Filip przejechał dłonią po jej udzie, ale dziewczyna szybko zabrała dłoń kładąc na swoich ustach jego dwa palce przygryzając je lekko.
- Co Ty ze mną robisz, dziewczyno? - wychrypiał i przyglądał się jej cały czas w osłupieniu, ta z kolei uśmiechnęła się chytrze widząc, że doprowadziła dorosłego mężczyznę do ekstazy. Nie oczekiwała powtórki po tym co zaszło parę minut temu, czuła satysfakcję.  - Gdzie się wybierasz? - zapytał blondyn przekręcając się na bok opierając głowę na dłoni.
- Sam powiedziałeś, że nie mogę tutaj zostać, więc się zbieram - uznała Natalia zabierając ze sobą kołdrę, którą mogła się szczelniej okryć, żeby pójść doprowadzić się do ładu. Nie mogła przecież pokazać się Paulinie, że do czegokolwiek doszło. Wolała, żeby pod wpływem emocji Filip sam jej to powiedział. Dziewczyna po raz kolejny tego wieczoru uśmiechnęła się chytrze przyglądając się uważnie swojemu odbiciu w lustrze dostrzegając parę malinek na brzuchu, jedna znalazła się nawet na dekolcie, więc przy dobrej pogodzie i ładnych ciuchach koleżanka będzie mogła zauważyć, co jej obiekt westchnień zrobił.
Brunetka szybko wskoczyła pod prysznic myjąc się dokładnie, aby zmazać z siebie resztki mężczyzny z siebie.
***
- Uciekam już, liczę na jakiś rewanż za dzisiejszą noc, mam nadzieję, że się wykażesz - zaśmiała się cicho Natalia i podeszła do Filipa, żeby ostatni go pocałować.
- Mogę odwdzięczyć się teraz - wymruczał jej do ucha przytrzymując ją, kiedy próbowała się od niego odsunąć.
- Brzmi kusząco, ale wolę poczekać, żeby mógł się pan wykazać - uśmiechnęła się i ruszyła do drzwi kręcąc biodrami.
- Wiem, co próbujesz zrobić - zaśmiał się cicho rozkładając się wygodniej na łóżku prezentując wszystko co mógł, ponieważ nadal pozbawiony był kołdry, której Natalia nie raczyła przynieść z łazienki. Dziewczyna odwróciła się napięcie otwierając powoli drzwi, przyłożyła palec do ust dając tym samym do zrozumienia, że ma się uciszyć, po czym zniknęła w ciemności rozciągającej się za drzwiami. Filip później słyszał już tylko tupanie po schodach, aż w końcu ucichło, więc Filip wywnioskował, że Natalia jest już w swoim pokoju.
Opadł ciężko na plecy i położył na twarzy dłonie po czym wypuścił z płuc ciążące tam powietrze.
- Chłopie, co Ty robisz? - zapytał się sam siebie i niechętnie ruszył się do łazienki, żeby przynieść kołdrę.
***
- O, jesteś - zauważyła Paulina. - Gdzie Cię wywiało? - dopytywała przyjaciółka. Wyłoniła się spod kołdry i zaświeciła lampkę stojącą na szafce obok łóżka.
- A tu i tam - odparła od niechcenia Natalia i szybko pozbyła się sukienki po czym wskoczyła do łóżka.
- Taka zmęczona jesteś? - zapytała zgryźliwie Paula.
- Boże, możesz dać mi święty spokój i już mnie nie wypytywać? - warknęła Natalia, a współlokatorka faktycznie trzymała już dziób na kłódkę.