piątek, 28 lipca 2017

ROZDZIAŁ 29.

W końcu po namiętnym, jakże ważnym dla nich pocałunku Wiktor oderwał się od dziewczyny. Wciąż miał zamknięte powieki, opierał się czołem o czoło Adrianny i nerwowo zagryzał wargi czekając cały czas aż unormuje mu się oddech. 
- Wiktor - szepnęła dziewczyna i opuszkami palców przejechała po jego policzku, żuchwie docierając aż do ust, jakby chciała się upewnić, że on tutaj nadal stoi i to, co się przed chwilą wydarzyło wcale nie było wytworem jej wyobraźni. - Ten pocałunek też nie miał mieć miejsca? - dodała po chwili.
- Nie, ten akurat był zaplanowany co do sekundy - zaśmiał się. - Jest okej - szepnął i podniósł powieki patrząc tym samym prosto w jej oczy. Uśmiechnął się ciepło i cmoknął ją w nos. 
Ada wymknęła się z objęć Wiktora i przeszła parę kroków zatrzymując się w drzwiach. Rzuciła ostatnie spojrzenie na stojącego przy ścianie mężczyznę. 
- Kocham Cię - szepnęła i uśmiechnęła się czarująco, po czym skierowała się w stronę łazienki. Kiedy już się w niej znalazła przyglądała się swojemu odbiciu, usta spuchnięte od namiętnego pocałunku, na szyi pozostał jeszcze czerwony ślad, a włosy były w kompletnym nieładzie. Podobało jej się to. 
Tymczasem Wiktor usiadł na kanapie, włączył telewizor jednak zamiast oglądając film, który wcześniej leciał przełączył kanał na jakąś komedie.
Jednak rozmyślania mężczyzny przerwał dzwonek do drzwi. Zdziwił się, bo zegar już dawno wskazywał 22. Mimo wszystko ruszył otworzyć drzwi, bo przeczuwał, że to coś ważnego.
Kiedy otworzył już drzwi, oczom ukazał się chłopak, wzrostem dorównywał Wiktorowi, jego włosy były kruczoczarne, na prawym policzku od kącika oka aż do ust rozciągała się wypukła blizna. Chłopak odziany był w spodnie dresowe  i podkoszulek, co zdziwiło Wiktora, ponieważ wieczory były już całkiem chłodne.
- Dobry wieczór - przywitał się Wiktor opierając się o drzwi. Otaksował chłopaka jeszcze raz spojrzeniem, dostrzegł na przedramieniu tatuaż "Jebać policję! Tylko Bóg może nas sądzić!" przez co Wiktor zaśmiał się w duchu.
- Gdzie ona jest? - zapytał nerwowo chłopak i zaczął wyglądać ponad ramię lecz Wiktor przymknął drzwi tym samym ograniczając mu widoczność.
- Najpierw może zacznijmy od początku: Kim jesteś? - dopytywał blondyn. Starał się przypomnieć czy gdzieś go już widział, czy może zna go ze szkoły ale nic takiego nie przychodziło mu do głowy.
- Jej chłopakiem - warknął tamten i pchnął Wiktor wdzierając się do domu.
- Nie ma jej, kolego. Pomyliłeś adresy. Zmywaj się, póki jeszcze Ci na to pozwalam - ruszył za chłopakiem w głąb mieszkania.
Adrianna słysząc całą rozmowę siedziała wystraszona w kącie łazienki. Modliła się, coby chłopak nie zauważył światła sączącego się spod drzwi łazienki. Kiedy usłyszała głos gościa omal niezamarła, wiedziała, że to Daniel.
- Facet, weź mnie nie wkurwiaj, tylko powiedz mi gdzie ona do cholery jest! - usłyszała jak krzyczał i zaraz po tym coś z impetem uderzyło w ścianę po czym rozsypało się na kawałeczki. Wiedziała, że Wiktor będzie ją bronił, ale nie wiedziała na ile to jest możliwe, nie chciała go narażać na niebezpieczeństwo swoim kosztem.
- Co Ty tutaj robisz, Daniel? - stanęła teraz przed nimi. Daniel trzymał Wiktora za koszulkę, a jego druga ręka zawisła w powietrzu jakby czekając, żeby go uderzyć. Chłopak widząc dziewczynę wypuścił Wiktora, a ten od razu podbiegł do dziewczyny obejmując ją.
- Kim on jest dla Ciebie, co? - zapytał tępo brunet, widząc, że Wiktor dosyć śmiało ją obejmuje.
Co miała mu powiedzieć? Księdzem, który pewnie chętnie się z nią prześpi?
- To mój facet - wypaliła, nie wiedząc dlaczego, skłamała choć dobrze jej z tym. Gdyby powiedziała prawdę, Daniel narobiłby z tego afery. - Już jesteś skreślony. Od dwóch lat. Pamiętasz? - zadrwiła próbując nie ukazywać, że cholernie się go boi. Daniel zaśmiał się gardłowo, ale widząc, że dziewczyna mówi prawdę nieco spoważniał.
- Myślisz, że ja tak po prostu sobie Ciebie odpuszczę? - zadał pytanie. - Wrócę tutaj po Ciebie - dodał po chwili i skierował się w kierunku drzwi strącając przy okazji lampę.
- Już dobrze - uspokoił ją Wiktor, gdy ta z płaczem wtuliła się w jego koszulę. - On już sobie poszedł - dodał i objął ją ramieniem. 

wtorek, 25 lipca 2017

ROZDZIAŁ 28.

- Jak było u Szymona? - zapytał Wiktor, kiedy już z kubełkiem lodów rozsiedli się na kanapie oglądając "Kaznodzieję z karabinem".
- Bardzo miły facet, widać, że robi to co lubi, ta praca wyraźnie go uszczęśliwia, choć może się wydawać to śmieszne - odpowiedziała i nabrała na łyżkę trochę sorbetu truskawkowego. Lody były dosyć mocno zmrożone, co też uniemożliwiało szybką konsumpcję deseru.
Zamilkli na chwilę zasłuchując się w filmie. Dookoła rozciągał się mrok, pokój oświetlał tylko telewizor. Adrianna przywykła do takiej ciszy, w końcu już jakiś czas mieszka sama, dokładnie dwa lata odkąd to straciła rodziców.
- Co jest? - zapytała dziewczyna zauważając, że Wiktor przygląda się kuchni w ciemności.
- Coś słyszałem, ale to może tylko wytwór mojej wyobraźni - wyjaśnił i uśmiechnął się ciepło wracając do wcześniejszej czynności.
- Czy Twoim zdaniem, możliwe jest, żeby zakochać się w kimś w baaardzo krótkim czasie? - zmieniła zwinnie temat oblizując łyżkę dając nacisk na bardzo, przeniosła wzrok na Wiktor, który obserwował każdy najmniejszy ruch jej ust. Odchrząknął nerwowo i odwrócił wzrok.
- Film przestał Cię już interesować? - zapytał unikając odpowiedzi na zadane przez dziewczynę pytanie.
Nie wiedział, jak ma się zachować w danej chwili. Oczywiście, mógł odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że jest to możliwe. Przecież on sam zakochał się w niej na przełomie kilku dni zachowując się przy tym jak gówniarz. Zwiał, jak ostatni debil, kiedy go pocałowała, ale co miał zrobić? Miał w głowie mętlik, najlepiej mógłby wstać z tej kanapy i zostawić dziewczynę na pastwę losu - to podpowiadał mu diabełek znajdujący się w jego umyśle. Natomiast aniołek uparcie przekonywał go, aby wyznał prawdę. Co zrobić?
Niespodziewanie dziewczyna odłożyła pojemnik z lodami na stół, zabrała łyżeczkę z jego dłoni kładąc ją obok, swoją również odłożyła po czym wyłączyła telewizor kryjąc pilot za plecami.
- Przestań się wygłupiać. Włącz ten film z powrotem, siadaj i oglądaj - powiedział oschle panując nad tym co właśnie chciał jej powiedzieć.
- Wiktor, do cholery! - uniosła ton głosu i odłożyła przedmiot na stół trochę głośniej niż zamierzała, co nadało sprawie groźniejszy wymiar. - Ile można udawać, że nic się nie dzieje?! Że między nami nic nie ma? To wszystko mnie wykańcza, jeszcze ta sprawa z Filipem wcale mi w tym nie pomaga! Myślisz, że łatwo mi będzie mijać Cię codziennie na szkolnym korytarzu i słodko się do Ciebie uśmiechać jak każda inna panna? Jesteś w błędzie, Wiktor! Cholernym, pieprzonym błędzie! - krzyczała co jej ślina na język przyniosła. Prawda jest taka, że od początku chciała mu to wykrzyczeć prosto w twarz. Jednak... obawiała się takiej reakcji, że mężczyzna będzie siedział, patrzył na nią z troską wymalowaną na twarzy nie wiedząc co ma powiedzieć, kiedy jej przerwać.
- A myślisz, że mi będzie łatwo patrząc na ciebie dzień i noc, kiedy wyjedziemy nad jezioro, żeby odpocząć? Nie bądź taką egoistką, pomyśl co ja czuję - odparł i zerwał się z kanapy na równe nogi podchodząc do dziewczyny bliżej, jednak ta z każdym jego krokiem odsuwała się do tyłu, jednak po chwili ściana jej to uniemożliwiła.
- To po co mnie tam kurwa zabierasz? - wysyczała przez zaciśnięte zęby wbijając mu wskazujący palec w klatkę piersiową. Czuła ciepły oddech na swojej twarzy. Była tak blisko niego, kiedy uniosła głowę, żeby spojrzeć mu zadziornie w oczy. Dzieliły ich zaledwie centymetry.
- Bo Cię kocham. Śmieszne, prawda? Przez to jak mnie teraz traktujesz, powinien już dawno stąd wyjść. Jestem przy tobie, zajmuję się tobą, a Ty co? - zaśmiał się krótko wpędzając dziewczynę w jeszcze większy strach. Nie tak to sobie wyobrażała. Zdenerwowała go i to bardzo, nikt nie wiedział, że tutaj jest, więc gdyby coś jej zrobił nie miałaby gdzie szukać pomocy. Uspokój się wariatko. - Cały czas zachowujesz się, jakbym to ja był wypłukany z uczuć, a wydaje mi się, że oprócz pociągu do ciebie, który poczułem już pierwszego dnia kiedy mnie zaczepiłaś na korytarzu, mam w sobie ważniejsze uczucia. Fakt, fizyczności się nie wyzbędę, nie masz pojęcia co mógłbym teraz z Tobą zrobić, psia krew - warknął wznosząc oczy ku niebu. Jedną rękę położył na talii dziewczyny przyciągając ją znacznie do siebie, o dziwo Adrianna nawet nie protestowała ani nie drgnęła. Nie powinien tego robić przez wzgląd na wcześniejsze zdarzenia, aczkolwiek nie potrafił się teraz opanować. Teraz albo nigdy. Drugą rękę położył zaś na policzku dziewczyny pocierając kciukiem jej pełne, różowe usta. - I co, cwaniaczko? - lekki uśmiech wkradł się na jego usta. Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana oblizując wargi co jakiś czas. - Możesz mnie teraz znienawidzić, ale nie widzę w tej sytuacji innego wyjścia - szepnął prosto w jej usta. Po chwili zupełnie niespodziewanie lekko je musnął i przejechał językiem po jej dolej wardze prosząc tym samym o dostęp. Ada nie miała ku temu żadnych przeciwwskazań, już po chwili mocniej naparli na siebie ustami całując się tak zachłannie jakby to był ich ostatni pocałunek a świat miał zaraz się skończyć. Dziewczyna jęknęła cicho, kiedy Wiktor dotarł do jej szyi zostawiając na niej czerwone, mokre ślady. Wbiła ręce w jego bujne, blond włosy ciągnąc je lekko. Ich oddechy były przyśpieszone, przerywali je jednak co jakiś czas głośniejszym westchnięciem zatracając się w teraźniejszości. 

piątek, 14 lipca 2017

ROZDZIAŁ 27.

- Czekam na Ciebie na zewnątrz, już po wszystkim - usłyszał Wiktor po drugiej stronie telefonu, który przytrzymywał ramieniem próbując zamknąć drzwi z mieszkania Adrianny. 
- Zaraz po Ciebie będę, daj mi dziesięć minut - odpowiedział spokojnie, zdanie rozniosło się echem po klatce schodowej na co pies pani Eli, sąsiadki spod szóstki, zaczął szczekać. 
- Gdzie Ty jesteś? Słyszę psa, a na probostwie raczej żadnego nie macie - zapytała dziewczyna charakterystycznym dla siebie ciekawskim tonem. 
- Byłem na chwilę u Ciebie w domu... zapomniałem tego, yy, portfela - skłamał i delikatnie pchnął drzwi klatki schodowej. W twarz uderzył go podmuch zimnego wiatru. Temperatura na dworze wyraźnie spadła, otulił się szczelniej bluzą i truchtem podbiegł do samochodu. Już po chwili siedział za kółkiem, włączył się do ruchu, po czym skierował się w stronę szpitala, pod którym powinna czekać na niego Adrianna. 

***
- Hej, co taka smutna? - zapytał siląc się na szczery uśmiech. Podszedł do dziewczyny, położył jej ręce na ramionach i potarł, aby choć trochę dodać jej otuchy. - Co za głupie pytanie - przeszło mu przez myśl. Ciężko było mu się wczuć w to, co ta dziewczyna teraz tak naprawdę przechodzi. Wiedział, że już przez długi czas nie zobaczy na jej twarzy jej radosnego, szczerego uśmiechu, pod którego wpływem zapominał jak się nazywa i co tu robi. Chciał z nią szczerze porozmawiać, ale sam nie wiedział jak ma zacząć rozmowę, żeby dziewczyna nie wybuchnęła płaczem. Złapał się na tym, że cały czas się jej przygląda. Na jego pytanie odpowiedziała, niestety, tylko wymuszonym uśmiechem i wzruszyła ramionami. - Mam dla Ciebie niespodziankę - odparł rozpromieniony licząc na to, że tak samo zareaguje Ada. Faktycznie, w jej oczach można było dostrzec coś na wzór iskierek ciekawości. - Ale o tym w domu - dodał i otworzył jej drzwi samochodu, aby ta mogła sprawnie wsiąść. Dało się zauważyć, że każdy niekontrolowany ruch kończył się bolesnym grymasem na jej twarzy.
- Aha, zapomniałabym - powiedziała nagle dziewczyna. - Szymon prosił, żebyś do niego zajrzał, jeśli masz chwilkę, albo on na dniach do Ciebie wpadnie - dodała i spojrzała uważnie Wiktorowi prosto w oczy.
- Pójdę teraz. A Ty czekaj spokojnie - poinformował ją i ruszył w stronę automatycznych drzwi szpitala przepuszczając w nich starszą kobietę z balkonikiem.

***
- Dobrze znów Cię widzieć - powiedział Szymon, kiedy Wiktor za jego pozwoleniem wszedł do gabinetu.
Wiktor uśmiechnął się pokrzepiająco i podszedł kilka kroków w stronę biurka, po czym wbił ręce w kieszenie cierpliwie czekając co powie jego przyjaciel.
- Za dużo nie mogę Ci powiedzieć. Dziewczyna prosiła, żeby nie wdawać Cię w szczegóły... wiesz, jestem ginekologiem, a Ty księdzem więc sam rozumiesz - zaśmiał się krótko. - Ale nie ma z nią najgorzej, facet nie zrobił jej fizycznej krzywdy, aczkolwiek więcej będę wiedział po wynikach, które możecie odebrać jutro wieczorem - dodał i zaczął pisać coś w karcie jednego z pacjentów.
- Można odebrać je później, jest taka możliwość? - spytał blondyn przechadzając się od ściany do ściany zawieszając wzrok na plakatach, mówiących o tym, że aborcja jest karalna lub o tym, że warto się regularnie badać.
- Jasne, to żaden problem. Mogę je zabrać nawet do domu, bo wiesz, że robię to za plecami ordynatora, lepiej, żeby się o tym nie dowiedział - odparł i puścił Wiktorowi krzywy uśmiech.

***
- Ale piękne kwiaty - zauważyła od razu Adrianna, kiedy tylko przekroczyli próg mieszkania.
Na stole w kuchni, która znajdowała się na przeciw drzwi wejściowych, w wazonie stały trzy herbaciane róże, które parę godzin wcześniej zakupił Wiktor. - Dla mnie? - zapytała po chwili dotykając opuszkami palców delikatnych złocistych płatków.
- Jak najbardziej - uśmiechnął się półgębkiem i podszedł delikatnie do dziewczyny kładąc jej dłoń na plecach. - Przepraszam - powiedział, kiedy zauważył, że dziewczyna pod dotykiem jego dłoni nerwowo drgnęła.
- To ja przepraszam - powiedziała prawie bezgłośnie i odwróciła się w jego stronę stykając się ciałem, byli niebezpiecznie blisko siebie. Wiktor uniósł dłoń i pogładził dziewczynę po policzku, na co ta ciepło się uśmiechnęła i zamknęła oczy. - Po prostu to co się ostatnio stało... tego było za dużo, sam rozumiesz... Rocznica śmierci rodziców, nasz pocałunek, który zresztą nie powinien mieć miejsca, teraz ten Filip - mówiła i sama poczuła, że głos zaczyna jej się załamywać.
- Hej, jestem tutaj, teraz nic Ci nie grozi, a wtedy stało się to przez moją nieodpowiedzialność, mogłem Cię mieć na oku - wyszeptał i przycisnął dziewczynę do swojej piersi pozwalając jej na wypłakanie się.
- Nie mogłeś przecież za mną chodzić, nie tylko ja tam byłam - oburzyła się lekko odsuwając się ode mnie na długość ręki.
- Nie mogłem, a powinienem. Czuję się za Ciebie odpowiedzialny, nie wiem dlaczego, ciężko mi to nazwać - uznał i odsunął krzesło, aby dziewczyna mogła spocząć. - Mam dla Ciebie małą propozycję - uśmiechnął się i przykucnął obok niej, kładąc dłonie na jej kolanach.
Widać było, że dziewczyna zamieniła się w słuch, przypatrywała się mu z uwagą.
- Moi rodzice mają domek nad jeziorem, chętnie mi go użyczą na parę dni, kompletny brak cywilizacji, tylko my, woda... Zgodzisz się, żeby ze mną tam pojechać? - opowiedział, a wzrok Ady zawiesił się na jego szarych oczach. - Proszę - dodał błagalnym tonem.
- A co z Twoją pracą? Jesteś potrzebny przecież. Oddałeś się kościołowi, nie mnie - zauważyła słusznie, ostatnie zdanie wypowiedziała prawie szeptem.
- Wziąłem urlop z myślą o tym, że będę mógł poprawić Ci jakoś nastój przez te parę dni - usprawiedliwił się.
- A co z kotami? - przypomniała sobie nagle. Przecież nie widziała swoich zwierzaków już dłuższy czas.
- Byłem już u Krystiana, zgodził się na wszystko - wyszczerzył się, ukazując rząd białych zębów.
- Przebiegły jesteś, wiesz? - zaśmiała się i poczochrała Wiktorowi włosy. Uśmiechnął się mimowolnie marszcząc przy tym nos, zauważył, że śmiech dziewczyny był szczery. I to z jego powodu. 1:0 Adrianno. 

sobota, 1 lipca 2017

ROZDZIAŁ 26.

- Hej braciszku, już wróciłeś? - zdziwił się Krystian, kiedy wyszedł na taras i zobaczył kroczącego Wiktora.
- No, niezupełnie... - westchnął blondyn i wyjął prawą rękę z kieszeni i uścisnął przyjaźnie dłoń brata. - Jak koty? - zmienił zwinnie temat.
- Nie wiem jak powiesz dziewczynkom, że je zabierasz - prychnął Krystian i zrobił krok w lewą stronę, ponieważ usłyszał, że ktoś próbuje otworzyć drzwi.
- Wuuuujek! - krzyknęła mała dziewczynka, o brązowych włosach, które splecione były w warkoczyki, miała również duże niebieskie oczy przypominające pięciozłotówki. 
- Cześć maleńka - odparł czuło i podniósł dziewczynkę kiedy ta już wisiała na jego szyi i wycałowała go za wszystkie czasy. - Jak tam Elena i jej przyjaciółki? - spytał o lalki, którymi zwykle bawiła się Kamila.
- Właśnie piją herbatkę, może masz ochotę się przyłączyć? - zapytała odchylając się trochę do tyłu, żeby mogła zobaczyć jego twarz. 
- Właściwie to przyjechałem, żeby porozmawiać z mamusią i tatusiem, ale jak znajdę chwilę to chętnie spróbuję Twojej magicznej herbatki - powiedział delikatnie, coby nie urazić tej młodej duszyczki i pocałował ją mocno w policzek.
- To biegnę przygotować! - krzyknęła zeskakując z rąk Wiktora i jak strzała wpadła do domu.
- Może wejdziesz? - zaproponował w końcu Krystian, który przyglądał się z boku całej sytuacji.
Wiktor szybko pokręcił przecząco głową i z powrotem wbił ręce w kieszenie. Myślał co ma powiedzieć swojemu bratu. 
- Wyjeżdżam na jakiś czas - zaczął cicho, aby nikt go nie usłyszał. - Z nią - dodał i zacisnął szczęki. 
Krystian przyglądał mu się jakiś czas, aż w końcu się zaśmiał.
- Wiedziałem, że Cię to dopadnie - uznał z dumą i odpalił papierosa.
- Że niby co mnie dopadnie? - zapytał tępo mierząc go z ukosa.
- Chłopie, każda panna wzdycha na Twój widok, na początku myślałem, że Ci tak dobrze, że obrosłeś w piórka, ale widzę, że miłość Ciebie też dotyczy. Zakochałeś się - wyjaśnił i zaciągnął się dymem.
- Jasne jasne - zaśmiał się nie wierząc w ani jedno słowo, które jego brat wypowiedział. - Jeśli to nie problem, to przyjadę po kociaki jutro, w porządku? Myślę, że jutro już wyjedziemy, bo muszę najpierw jej to powiedzieć, nie wiem czy się tak od razu zgodzi - westchnął i obrócił się w stronę ulicy, zauważył, że podjechał czerwony volkswagen. 
Z samochodu wysiadła piękna blondynka w czarnej, lekko przykrótkiej sukience, szpilkach. Zwróciła się do kierowcy, cmoknęła i ruszyła w stronę bramy. 
- Żaden problem - powiedział po cichu Krystian i przyglądał się idącej kobiecie.
- Widzę, rodzina w komplecie! - wrzasnęła kobieta i podbiegła trochę, na ile było to możliwe w takich kolosalnych szpilkach.
- Witaj, Klaro - przywitał się oschle Krystian, a Wiktor zrobił wszystko aby stłumić śmiech.
- Lecę bracie, trzymaj się - pożegnał się szybko i wyminął niekulturalnie blondynkę idąc jak najszybciej do samochodu.
***
- Jak Ty to sobie wyobrażasz, jak wrócimy do siebie? - zapytała nonszalancko Natalia opierając się o ścianę i przyciągając do siebie za rękę Filipa, która ani trochę nie protestował. 
- Cóż, może być trochę trudno nam to ukrywać, ale taki romans tylko potęguje podniecenie - wymruczał dziewczynie prosto do ucha skubiąc go lekko.
- Przestań, wszystko sprowadzasz tylko do jednego - trzepnęła go ręką w ramie po czym zaśmiała się.
- Nie powiesz mi, że nie o to Ci chodzi - mruknął pod nosem i podszedł do fotela gdzie jego torba była już spakowana. Nagle do pokoju wszedł wysoki, łysy mężczyzna. - Natalia, powiedziałem Ci, że to wykluczone! Nie mogę przeskoczyć statutu i podnieść Ci oceny z ostatniej kartkówki tylko dlatego, że Ci się tak podoba! - zmienił szybko temat, gdy zauważył mężczyznę. Nie chciał, aby ich romans wyszedł na jaw, kiedy dopiero go zaczęli, to było niezdrowe.
Nie myślał nawet co pocznie dalej z Natalią. Nie miał zbyt dużo czasu na myślenie od dzisiejszej nocy. Kochali się, później chwilę porozmawiali, poszedł spać, a kiedy się obudził znów się kochali, długo i namiętnie... Jak człowiek ma znaleźć czas na myślenie? Niedorzeczne.
Dziewczyna domyśliła się szybko co Filip próbował zrobić, więc na jego życzenie szybko wyszła z pokoju mężczyzny.
***
- Poproszę te kwiatki, są prześliczne - powiedział Wiktor wskazując bukiet herbacianych róż całkiem atrakcyjnej kobiecie.
- Musi pan mocno kochać żonę, rzadko kiedy trafiam na takiego mężczyznę - skomentowała kobieta czarując go swoim śnieżnobiałym uśmiechem. Nie zauważył na palcu kobiety obrączki, to wiele tłumaczyło. - Musi pan być z niej dumny - zauważyła, a Wiktor zmarszczył brwi.
- Dlaczego pani tak sądzi? - zdziwił się. Przyglądał się kobiecie jak ta wyjmuje kwiaty z wazonu, każdy dokładnie przycina i dobiera do siebie.
Kwiaciarnie zawsze kojarzyły mu się z rosnącą miłością, nadzieją. Lubił kwiaty, wiele w sobie skrywały, były takie delikatne i piękne, akurat w tym czasie przypominały mu Adę...
- Herbaciana róża oznacza dumę, fascynację, entuzjazm - odpowiedziała kobieta zgodnie z prawdą. - Ile róż pan sobie życzy? - zapytała stając bliżej niego pokazując bukiet.
- A to ma jakieś znaczenie? - uśmiechnął się ciepło.
- Naturalnie... Wy faceci wszystko przyjmujecie z taką prostotą. Nawet ilość róż ma dla nas, kobiet znaczenie - odparła wracając za ladę z kwiatami. - Kocha ją pan? - zapytała prosto z mostu.
- Oczywiście - powiedział i dotarło do niego, jak bardzo nie kryje się ze swoim uczuciem. Przecież kobieta mogła go kojarzyć z kościoła, a on kompletnie nie uważał.
- Proponuję trzy, jeśli pan ją kocha, to te dwa słowa, dziewięć liter idealnie dzielą się na trzy sylaby, ona to zrozumie - uśmiechnęła się czarująco i dokładnie przystroiła bukiet, po czym wręczyła go Wiktorowi.