czwartek, 14 września 2017

ROZDZIAŁ 32.

Zaraz po tym jak dopiliśmy herbatę, zagryzając ją ciastkami i opowiadając sobie o kompletnych bzdurach Wiktor wsiadł w samochód i pojechał na zakupy, do sklepu oddalonego o kilkanaście kilometrów. Nawet nie zdziwiła mnie ta odległość, bo jadąc tutaj miałam wrażenie, że cały czas jedziemy przez jakieś kompletne odludzie, a mijające nas samochody mogłam policzyć na palcach jednej ręki. 
W kuchni niestety nie było radia, co było dla mnie udręką, więc postanowiłam włączyć muzykę na swoim telefonie i zabrałam się za mycie naszych kubków po herbacie rozmyślając, jak mogę zabić tę nudę przez kilka godzin w takim raju. Moje nogi samo pokierowały się na górę do sypialni, w której aktualnie nasze ciuchy były poukładane jeszcze w torbach czy walizkach. Uklęknęłam przy swojej starając się otworzyć ją bez najmniejszego wysiłku i. o dziwi, udało się od razu.
Zaczęłam kolejno wyjmować koszulki, swetry, bluzy, spodnie, legginsy, piżamę układając ją równiutko na półkach, które wcześniej przygotował Wiktor. Na jednej półce znalazłam nawet kartkę z napisem "Ułóż mnie tutaj :)", którą musiał zostawić tutaj kiedy nie zwróciłam na to nawet uwagi. Uśmiechnęłam się mimowolnie i wróciłam do poprzedniej czynności.
Kiedy wzięłam się za układanie rzeczy Wiktora rozmyślałam nad tym, dlaczego ludzie tak traktują księży. Jakby byli kosmitami albo chorowali na jakąś chorobę psychiczną i nie można z nimi rozmawiać. Swojego czasu sama tak ich traktowałam, ale Wiktor był dla mnie idealnym przykładem na to, że wcale tak nie jest. Normalny człowiek, jak każdy inny. Je, pije, myje się, załatwia, rozmawia, uśmiecha się i śpi.
Ciągle śmiałam się pod nosem widząc ile dresów ma w swojej torbie, a na co dzień musiał chodzić w sutannie, prawdziwa katorga.
***
Minęły już trzy godziny odkąd Wiktor wyjechał do marketu, a mnie cholernie zżerała nuda. Zdążyłam już poukładać ubrania, wziąć prysznic, poczytać książkę, co doprowadziło do tego, że zmusiłam się do wyjścia z domu. Troszkę się bałam, okolica nieznajoma, w dodatku to same lasy więc tylko potęgowały strach, a jeszcze zaczęło się ściemniać.
Narzuciłam na siebie bluzę, wzięłam do ręki swoją lustrzankę upewniając się uprzednio, że jest naładowana i ruszyłam na ganek.
Już stamtąd miałam idealny widok na całe srebrzyste jezioro, które odbijało różowo-pomarańczowe zachodzące niebo. Ustawiłam odpowiednią ostrość i cykałam fotkę za fotką.
Każdy krok dawał mi okazję do sfotografowania czegoś ciekawego. Kos grzebiący się w poszukiwaniu pożywienia, wiewiórki goniące się po drzewie, dąb zmieniający kolor swoich liści na ognistą czerwień, na ścieżce w parku znalazłam starą, opuszczoną ławkę obrośniętą mchem, a wkoło pełno kolorowych liści. Coś pięknego.
Gdy byłam już zadowolona z rezultatu mojej małej sesji zdjęciowej przeszłam się dookoła domku siadając następnie nad samym brzegiem jeziora, na ławce, którą dostrzegłam kiedy tu przyjechaliśmy. Oparłam głowę o oparcie, zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby jesienny wiatr muskał przyjemnie moją twarz. Rozmyślałam nad tym, jak przebiegły mi dni ostatniego tygodnia. Jak potoczy się sprawa z Danielem, czy Mikołaj jest szczęśliwy, jak będzie wyglądać teraz moja relacja z Wiktorem, bo przecież nie możemy ciągle udawać, że nic się nie dzieje, choć już wielokrotnie tłumaczył mi, że celibat nie jest zbiorem rzeczy lub czynności, których im nie wolno, tylko sami, dobrowolnie z tego zrezygnowali.
***
- Proszę nie krzyczeć i się nie wyrywać, to nie będzie bolało - usłyszałam znajomy głos tuż koło ucha i poczułam przyjemne ciepło oddechu na szyi. Zaczęłam chichotać i zdjęłam dłonie z moich oczu, którymi wcześniej Wiktor mi je zakrył. - Przepraszam, że tak długo mnie nie było - powiedział i usiadł obok mnie na ławce bokiem, tak, aby mógł widzieć moją twarz. - Kolejki były, jeszcze spotkałem swojego szwagra, wyciągnął mnie na kawę. Opierałem się trochę, bo wiedziałem, że na mnie czekasz ale on tak nalegał i nalegał, że musiałem - westchnął patrząc na mnie miną zbitego pieska, na co uśmiechnęłam się ciepło.
- Spokojnie, nie tłumacz mi się - uznałam. - Ja się wcale nie nudziłam. Poukładałam ubrania, poczytałam, porobiłam kilka ciekawych fotek - wytłumaczyłam szybko widząc, że Wiktor chce coś koniecznie powiedzieć.
- Dobra, wierzę, wierzę. Ale i tak zamierzam Ci to wynagrodzić. Gotowa? - zapytał podsycając moją ciekawość, a iskierki w jego oczach błysnęły.
- Wiesz, że nie musisz - mruknęłam kiedy ciągnął mnie już za rękę w stronę domu.
- Nie muszę, ale chcę, więc cicho siądź. Tylko musisz się czymś zająć przez godzinę na górze, dasz radę? - zadał kolejne pytanie, a ja przewróciłam oczami. - Weź prysznic, poczytaj, pooglądaj telewizję w sypialni, cokolwiek - mówił szybko, a ja kiwnęłam głową.
- A nie mogę Ci w czymś pomóc cokolwiek planujesz? - jęknęłam na samą myśl, że kolejną godzinę będę musiała spędzić sama bez otworzenia gęby do kogokolwiek.
- Nie, nie jesteś mi potrzebna. Proszę, nie opieraj się i zrób mi tą przysługę - uśmiechnął się półgębkiem, a ja pognałam na górę.