wtorek, 29 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ 31.

- Jejku, Wiktor! Spójrz tylko! - powiedziałam podekscytowana i wskazałam palcem przed siebie. Przez drogę przebiegła sarna, a za nią dwoje maluszków. Jechaliśmy powoli, także nasza jazda w żadnym wypadku im nie zagrażała. Akurat zaczęliśmy wjeżdżać do lasu, przez który momentalnie zrobiło się wokół ciemno. Pogoda od samego rana nie rozpieszczała, niebo było pokryte ciemnymi, ciężkimi chmurami, przez które słońce nie potrafiło się przebić, a co jakiś czas spadał nawet deszcz. No tak - jesień. 
- Urocze - skomentował tylko, a jego twarz przyozdobił szczery uśmiech, dzięki któremu wywnioskowałam, że nie mówi tego dlatego, żeby sztucznie podzielić mój entuzjazm, ale dlatego, że naprawdę tak uważa. - Sarny są niesamowite - dodał po chwili zerkając na mnie kątem oka. 
Zwolniliśmy nieco jeśli chodzi o prędkość, ponieważ drogi robiły się coraz to bardziej śliskie. Nie drążyłam już dalej tematu sarn. Oparłam się głową o zimną szybę i rozmyślałam nad ostatnią sytuacją. Czego Daniel ode mnie chciał? Przecież na rozprawie dałam mu jasno do zrozumienia, że nie zamierzam już dalej być w związku i wydawało mi się, że przyjął to ze spokojem, natomiast teraz okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Teraz, kiedy już nareszcie stanęłam na własne nogi, chcę poukładać sobie życie, okazuje się, że w życiu jest tak jak w matematyce. Jeśli coś idzie zbyt łatwo, zapewne robisz to źle. 
***
Odkąd wyjechaliśmy spod mojego bloku, to nie rozmawialiśmy za dużo. Pomimo tego, że droga trwa lekko ponad cztery godziny, to nie potrafiłam zacząć rozmowy. Co spoglądałam na Wiktora wydawał się myśleć nad czymś, nie chciałam mu przeszkadzać, więc przymykałam oczy, aż w końcu zasnęłam. 
Obudziła mnie czyjaś ciepła dłoń spoczywająca na moim lewym policzku. Wiedziałam, że to Wiktor, dlatego starałam się jakoś przedłużyć ten moment, bowiem, nie często okazuje tak czułe gesty. 
- Hej, obudź się - powiedział śmiejąc się cicho. Otworzyłam powoli powieki widząc, jak jego szare oczy wgapiają się we mnie. - Ciężka noc, co? - zaśmiał się po czym się odsunął odpinając mój pas, a później swój. 
Rozejrzałam się dookoła i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to wielkie, srebrne błyszczące jezioro, nad którym stała stara, drewniana ławka. Za jeziorem rozciągał się las różnorodnych drzew, w różnych odcieniach liści. Wszystko wyglądało jakby było wyjęte prosto z jakiegoś filmu. Wysiadłam z samochodu i nadal wszystkiemu się przyglądałam, miałam wrażenie, że czas się dla mnie zatrzymał. Tak bardzo spodobał mi się ten widok, że mogłabym zostać tutaj już do końca życia. Taka wizja całkiem mi się podobała. Po chwili jednak odwróciłam wzrok patrząc teraz na dom. Nie był stary, ani też świeżo wybudowany. Nie raz nachodziła mnie wizja, że dom ten będzie już cały porośnięty mchem, dach będzie przeciekał, a gdy wejdę na ganek to jedna z desek się złamie, a ja skręcę kostkę, jednak moje wyobrażenia były sprzeczne z tym co teraz widziałam. Po ścianach domu pięła się winorośl, która przybrała już czerwony kolor liści. 
- Chodź, pokażę Ci jak wygląda w środku - powiedział blondyn wyrywając mnie z moich zamyśleń. Dzierżył w dłoniach nasze torby, chciałam mu pomóc ale stanowczo zaprzeczył, a wykłócanie się z nim o cokolwiek nie należy do najprzyjemniejszych spraw.
Ruszyłam za mężczyzną w stronę drewnianego domu, wspięliśmy się po trzech schodkach prowadzących na ganek. Jeszcze raz się odwróciłam, żeby spojrzeć na wodę rozciągającą się za moimi plecami, gdy Wiktor znalazł klucze i otworzył szeroko drzwi. 
- Rusz swój zgrabny tyłek i wchodź - mruknął pod nosem, ale gdy spojrzałam na niego z udawaną nadąsaną miną od razu wybuchnął śmiechem. 
Przeszliśmy przez nieduży korytarz mijając schody prowadzące na górę. Po prawej stronie znajdowała się kuchnia z ładnymi, brązowymi szafkami i wyspą, a do tego wszystkiego stół o tym samym kolorze. Na końcu korytarza znajdował się - jak śmiem twierdzić - pokój gościnny z ogromnym kominkiem, o którym zawsze marzyłam, niedaleko tylnego wyjścia na ganek stała wielka, zielona kanapa, a na niej kilka poduszek w wymyślne wzory, obok niski stolik i dwa fotele, które były w komplecie z kanapą. W rogu stała wysoka lampa, natomiast na przeciw regał wypełnionymi od góry do dołu samymi książkami! Poczułam się jak w raju. Na ścianach wisiały zdjęcia i obrazy, które postanowiłam obejrzeć później.
Następnie Wiktor oprowadził mnie po pokojach znajdujących się na górze, takich jak sypialnia, która kiedyś należała do jego rodziców, jego dawny pokój, oraz pomieszczenie, w którym nie znajdowało się nic, oprócz rozwalonych na ziemi kartek, poduszek i gitary stojącej w roku pokrytej kurzem.
- Grasz na gitarze? - zdziwiłam się widząc ten instrument. Nigdy nie wspominał, aby grał lub ktoś z jego rodziny. Sekrecik? 
- Czasem lubię sobie brzdękać, kiedy jestem sam. Nic specjalnego. Kiedyś więcej grywałem, ale to zanim wstąpiłem do seminarium, później już zabrakło mi na to czasu, sama rozumiesz.. tutaj szkoła, w między czasie wolontariat w szpitalu jako kleryk i takie tam - wytłumaczył, a ja w duchu uśmiechnęłam się, że mi o tym powiedział. Uwielbiam, gdy ktoś gra na gitarze, więc może uda mi się go skusić, aby dziś wieczorem to zrobił. Gdy schodziliśmy ze schodów śmiechom nie było końca, opowiadał mi, jak Szymon, który jest teraz moim lekarzem, spadł kiedyś z tych schodów pod wpływem alkoholu i wybił sobie jedynki. Ot taki niefortunny wypadek. 
***
- Napijesz się herbaty? - zaproponował kiedy weszliśmy do kuchni. Usiadłam przy kuchennej wyspie opierając głowę na dłoni i z chęcią się zgodziłam na herbatę. - Myślę, że zaraz wybiorę się na te zakupy - powiedział spoglądając na zegarek. - Potrzebujesz czegoś? Może czegoś zapomniałaś? - zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową. 
- Jestem pewna, że wszystko mam. Niczego nie potrzebuję - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
- Co się tak szczerzysz? - zapytał krzyżując ramiona na piersi, zmrużył oczy i przyglądał mi się uważnie.
- Cieszę się, że tutaj jestem. Tylko tyle - dodałam i zeskoczyłam z krzesła, podeszłam do niego i wlepiłam mu buziaka w policzek. - Gdy będziesz na zakupach to nas rozpakuję - uznałam i wróciłam na swoje miejsce. - Potem wezmę aparat i jeśli będzie jeszcze jasno, to wyjdę porobić zdjęcia - uśmiechnęłam się i zwróciłam głowę w stronę okna.
- Interesujesz się fotografią? - zaciekawił się nagle. Czajnik wydał charakterystyczny sygnał informując nas, że woda się zagotowała, więc Wiktor odwrócił się do mnie tyłem zalewając herbatę w kubkach.
- Tak, już bardzo długi czas. Jazda na rolkach, malarstwo i fotografia to takie moje główne zainteresowania - powiedziałam wyjmując saszetkę herbaty. 

czwartek, 17 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ 30.

Adrianna dopakowywała ostatnie rzeczy do wielkiej czerwonej walizki, do której nawet Wiktor dołożył się ze swoimi drobnymi rzeczami. 
- Gotowa? - zapytał blondyn, kiedy wykończona brunetka usiadła już na łóżku. Naciągnęła na ręce rękawy swojego różowego swetra i przyglądała mu się w milczeniu. 
Pogoda za oknem nie rozpieszczała. Jak na czas październikowego nadejścia niebo coraz częściej było szare, chmury ciężkie, padał deszcz, liście powoli spadały z drzew i zmieniały kolor na czerwone, pomarańczowe lub brązowe. 
Widząc zakłopotanie na twarzy dziewczyny podszedł do niej wolnym krokiem i uklęknął przy niej.
- Hej, wszystko będzie w porządku - powiedział obdarzając ją ciepłym, przekonującym spojrzeniem.
- Wiktor, ale on wróci - westchnęła i oparła głowę na dłoniach. - Znam go długo, wiem, jaki jest zawzięty - dodała i przeniosła wzrok na jego szare oczy pełne współczucia.
- Nie przejmuj się tym teraz, pomyśl sobie o... - zawiesił się i zwęził oczy. - za parę godzin będziemy kilkadziesiąt kilometrów stąd, sami, cisza wokół, odpoczniesz...- dodał mając nadzieję, że nie zabrzmiał jak napalony facet, który liczy tylko na zaliczenie laski podczas wspólnego wypadu. Miał jednak nadzieję, że Adrianna zmieni podejście do ich wycieczki, chwili wytchnienia, że w końcu zauważy jak ważna dla niego się stała i troszczy się o nią na każdym kroku.
- Masz rację - uśmiechnęła się promiennie i poklepała go po ramieniu. - A teraz pomóż mi zapiąć walizkę, bo sama nie daję rady - odparła nadal z wyraźnym entuzjazmem i usiadła na wielkiej, czerwonej walizce. Wiktor z drugiej strony przytrzymał ją ręką, natomiast drugą sięgnął po zamek błyskawiczny i z delikatnością zaczął zamykać walizkę, coby nic nie popsuć.
- No to voila! - powiedział blondyn, kiedy bez większych ekscesów udało mu się zapiąć walizkę. - Jeszcze tylko wykonam jeden telefon i możemy ruszać w drogę - dodał po chwili wyjmując z kieszeni swój telefon komórkowy. Adrianna odpowiedziała mu tylko uśmiechem i położyła się na łóżku myśląc o wczorajszej sytuacji. W sumie to dwóch. Najpierw ten pocałunek... był taki władczy. Widać było, że tego chciał, a ona? Ona raczej nie musiała niczego ukrywać, wiadomo, że o niczym innym nie marzy odkąd go poznała, jednak codziennie wpaja sobie do głowy, że nie powinno się to nigdy wydarzyć. Musiałabym zacząć go unikać, żeby stał jej się taki obojętny, aż w końcu kompletnie nie ważny. Ale chcąc nie chcąc musiała przyznać, że nie ma osoby, która zaopiekowałaby się nią tak jak on. Kto obroniłby ją wczoraj, gdy odwiedził ją Daniel? No właśnie. Mogło się to o wiele gorzej skończyć, a nad rozbitą lampą ubolewać nie będzie.
***
- Jesteś pewna, że wszystko mamy? - upewnił się ostatni raz, kiedy wkładał już walizkę do bagażnika swojej Skody.
- Wiktor, już tysięczny raz mówię Ci, że tak - zaśmiała się krótko. - Najważniejsze rzeczy mamy, a gdyby jednak się okazało, że czegoś mniej ważnego zapomnieliśmy to można kupić to po drodze - dodała i zapięła pas.
- I tak trzeba jeszcze zakupy zrobić, zjeść wieczorem coś porządnego, a nie chińskie zupki - mruknął pod nosem.
- Możemy zrobić je po drodze - zaproponowała brunetka. - A wieczorem wspólnie coś ugotować - uśmiechnęła się przelotnie, zerkając na przechodniów, kiedy wyjechali już spod jej bloku.
- Hmm, a co byś powiedziała, gdybym Cię tam zawiózł, Ty byś się rozgościła, rozpakowała nasze rzeczy, wybrała na spacer, a ja za ten czas bym skoczył po zakupy, a wieczorem sam coś ugotował? - odparł zerkając krótko na dziewczynę, a później z powrotem skupiając się na drodze.
- Naprawdę odpowiada Ci takie usługiwanie mi? Nie chcę, żebyś czuł się jak moja niania.. - westchnęła i skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie usługuję Ci ani Cię nie niańczę. Po prostu wiem jak siebie traktujemy i pomimo, że nie możemy tego robić tak jakbyś chciała, chcę Ci pokazać, że cały czas obok Ciebie jestem. Cholera, Ada, uwierz mi, chętnie nosiłbym Ci śniadania do łóżka jak Twój chłopak, przytulał na kanapie kiedy horror będzie za straszny i całować w czoło przed snem. I mogę to robić. Ale problem tkwi w tym, że nie jestem Twoim chłopakiem i Ty odbierasz to tak, jakbym Cię niańczył - wytłumaczył blondyn żywo gestykulując. Akurat na nieszczęście Ady zatrzymało ich czerwone światło, a Wiktor to wykorzystał zerkając na dziewczynę dłużej niż powinien.
- Nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało - uznała i wymusiła na swojej twarzy uśmiech. - Mogę podgłośnić? - zapytała kiedy w radiu rozbrzmiała jedna z jej ulubionych piosenek. Wiktor odebrał to jako zakończony temat i sam podkręcił głośność w radiu.