- Prosiłabym panią jeszcze o wypełnienie kilku dokumentów - odparła młoda kobieta o ogniście rudych włosach. Jej wyraz twarzy był bardzo miły, co raz spoglądała to na mnie to na Wiktora.
- To ja zaniosę nowego współlokatora do samochodu - powiedział Wiktor trzymając już Algola w niebieskim transporterze.
Ja tym czasem podążyłam za kobietą do biura, gdzie czekały już na mnie papiery adopcyjne. To tylko formalność, pewnie i tak nikt tego nie sprawdza, ale mus to mus. Wypełniłam wszystkie zaznaczone rubryki wpisując swoje dane, numer telefonu i tym podobne.
***
- Uroczy kotek - uznał z miną eksperta blondyn, kiedy wchodziłam do samochodu. - Będzie do was pasował - dodał po chwili i spojrzał na mnie ciepło.
- Dlaczego tak myślisz? - zaśmiałam się cicho i zaczęłam drapać kotka po nosie.
- Bo wy jesteście urocze - odpowiedział i puścił mi oczko.
Wow, cóż za wyznanie. Zaśmiałam się w duchu. Co to jest za człowiek...
- Rozmawiałem już z moim bratem, chętnie zaopiekuje się kotkami podczas Twojej nieobecności - zmienił szybko temat, a ja w dalszym ciągu rozważałam za i przeciw. - Nie daj się więcej prosić, to tylko trzy dni, im się nic nie stanie, a Ty tylko skorzystasz. Filip zna te góry jak własną kieszeń, pozwiedzamy trochę, ognisko zorganizujemy, proszę jedź... - dodał i obrócił się w moją stronę.
- Patrz proszę na drogę - mruknęłam unikając odpowiedzi na jego wywód.
Nagle samochód zatrzymał się i włączył awaryjne światła po czym zjechał na pobocze.
- Dlaczego się zatrzymałeś? - zapytałam zdziwiona.
- Ty chcesz jechać, tylko najzwyczajniej w świecie się boisz - warknął i przybliżył się trochę, na ile było to możliwe w samochodzie.
- Czego niby? - prychnęłam i pokręciłam głową z niedowierzania.
- Mnie - odpowiedział krótko. - Nie wiem dokładnie na czym polega ten strach.. Boisz się, że znowu coś zrobisz czy tym razem ja coś zrobię tobie? Kobieto, kiedy Ty zrozumiesz, że ja nie jestem wcale taki zły? - zadał pytania i uderzył z pięści w kierownicę.
Chyba go za bardzo zdenerwowałam... Ale co ja mogę na to poradzić? Miałam mętlik w głowie. Ma rację, boję się. Ale boję się, że znowu odwalę jakąś głupotę. Wiem, że on nie chce mi nic zrobić, gdyby chciał to już dawno by to zrobił, przecież miał ku temu okazję, a więc...
- Pojadę - odparłam stanowczo i zamknęłam oczy uspokajając się. Nie wierzyłam, że to powiedziałam. Spojrzałam kątem oka na Wiktora, który łobuzersko się uśmiechnął i ponownie odpalił samochód.
Przecież ta wycieczka wcale nie musi być taka zła. To tylko wytwór mojej chorej wyobraźni, która podpowiada mi, że coś może się stać. No właśnie... Może? Ale wcale nie musi. Uwielbiam góry, więc dlaczego miałabym z tego zrezygnować? W dodatku będziemy mieli totalną wolność, żadnych zwiedzań typowych dla takich wycieczek jak muzeum czy inne bzdety. Pochodzimy po górach, spędzimy miły czas przy ognisku, pewnie jakiś alkohol też będzie, więc to tylko pozwoli nam się rozluźnić i lepiej się poznać.
- Kiedy jest ta wycieczka? - mruknęłam udając niezadowolenie, ale po chwili jego promienny uśmiech mnie zaraził i sama się uśmiechnęłam.
- W środę rano wyjeżdżamy, więc w sumie tylko jeszcze jutro idziesz do szkoły. Musisz się pośpieszyć z pakowaniem - zaśmiał się, a ja klepnęłam go w ramię.
Kurcze, znamy się tak krótko, a ja mam wrażenie, że od zawsze. Jak to możliwe?
- Koty możemy odwieźć we wtorek wieczorem lub w środę rano, ale to już jest zależne od Ciebie, przystanę na każdą propozycję, oprócz tych niemoralnych - powiedział po chwili namysłu i oboje ponownie się zaśmialiśmy.
- Dziękuję, że tak wszystko ze mną załatwiasz... W ogóle dziękuję, że jesteś przy mnie - palnęłam kompletnie bez zastanowienia, a Wiktor obdarował mnie tym swoim szczerym, ciepłym uśmiechem i spojrzeniem.
- Pojadę - odparłam stanowczo i zamknęłam oczy uspokajając się. Nie wierzyłam, że to powiedziałam. Spojrzałam kątem oka na Wiktora, który łobuzersko się uśmiechnął i ponownie odpalił samochód.
Przecież ta wycieczka wcale nie musi być taka zła. To tylko wytwór mojej chorej wyobraźni, która podpowiada mi, że coś może się stać. No właśnie... Może? Ale wcale nie musi. Uwielbiam góry, więc dlaczego miałabym z tego zrezygnować? W dodatku będziemy mieli totalną wolność, żadnych zwiedzań typowych dla takich wycieczek jak muzeum czy inne bzdety. Pochodzimy po górach, spędzimy miły czas przy ognisku, pewnie jakiś alkohol też będzie, więc to tylko pozwoli nam się rozluźnić i lepiej się poznać.
- Kiedy jest ta wycieczka? - mruknęłam udając niezadowolenie, ale po chwili jego promienny uśmiech mnie zaraził i sama się uśmiechnęłam.
- W środę rano wyjeżdżamy, więc w sumie tylko jeszcze jutro idziesz do szkoły. Musisz się pośpieszyć z pakowaniem - zaśmiał się, a ja klepnęłam go w ramię.
Kurcze, znamy się tak krótko, a ja mam wrażenie, że od zawsze. Jak to możliwe?
- Koty możemy odwieźć we wtorek wieczorem lub w środę rano, ale to już jest zależne od Ciebie, przystanę na każdą propozycję, oprócz tych niemoralnych - powiedział po chwili namysłu i oboje ponownie się zaśmialiśmy.
- Dziękuję, że tak wszystko ze mną załatwiasz... W ogóle dziękuję, że jesteś przy mnie - palnęłam kompletnie bez zastanowienia, a Wiktor obdarował mnie tym swoim szczerym, ciepłym uśmiechem i spojrzeniem.