wtorek, 17 kwietnia 2018

ROZDZIAŁ 36.

Tydzień minął bardzo szybko, nadrobiłam jeszcze zaległe sprawy, których nie zdążyłam domknąć przed wyjazdem z Wiktorem. Nie ma go w szkole. Nie widuję ani jego, ani Filipa więc musi coś być na rzeczy z tym, że nauczyciele o niczym nie chcą nam powiedzieć. Natalii w ogóle nie poznaję, chodzi jakaś taka smutna, odpowiada monosylabami. Z Pauliną również ciężko się porozumieć, od czasu wycieczki nawet one ze sobą nie rozmawiają. Mam wrażenie, że wszyscy w tej szkole złożyli jakieś śluby milczenia, na nikim nie można polegać. Tylko Przemek jest cały czas przy mnie i choć zamierzam mu o wszystkim powiedzieć tak jak chce, to jednak z tym zwlekam. 
- Ślicznie wyglądasz - skomentował, kiedy w końcu wyszłam z ubikacji. - Pani Aniela nie da mi żyć - pokręcił głową z niedowierzaniem. 
Zgodziłam się wyjść z nim w końcu na tę kolację, ponoć ma być to petarda. Muszę przyznać, że z Przemka jest całkiem dobry kolega, dziwię się, że do tej pory nikogo nie ma. Jest troskliwy i zawsze, gdy czegoś potrzebuję jest gotów mi to dać. Może moje zachowanie jest chamskie, gdyż uciekam w kontakty z nim tylko dlatego, żeby zapomnieć o Wiktorze.
Tylko, czy to takie łatwe?
Knajpka okazała się być bardzo blisko mojego mieszkania, wystarczyło wyjść przez park, który (gdy się tutaj przeprowadziłam) mienił się pięknymi kwiatami i kolorowymi liśćmi, a teraz gdy gałęzie były całkiem gołe, budził grozę i przyprawiał o palpitacje serca, tym bardziej, że zamierzaliśmy wrócić późno.
Gdy już dotarliśmy do środka, dech w piersi zaparły mi wszędzie rozwieszone lampiony i lampki, przypominające te na choince w święta Bożego Narodzenia. Mimo tego pomieszczenie było bardzo ciepłe i urocze. Przemek zabrał moją kurtkę i zaprowadził mnie do stolika z dwoma kanapami obitym w bordową skórę.
- Zaraz wracam - powiadomił mnie i zniknął z naszymi nakryciami, aby je powiesić, po czym wrócił do mnie z Menu.
- Co to za kobieta? Cały czas mi się przygląda i puszcza oczko - szepnęłam mu nachylając się nad stołem wskazując dyskretnie na starszą kobietę zza lady.
- To pani Aniela, najlepsza kobieta pod słońcem. Jest dla mnie jak babcia - powiedział z uśmiechem na twarzy i odwrócił się do kobiety obdarzając ją nim również. - Lubisz naleśniki? - szepnął jakby to była jakaś tajemnica, przez co się zaśmiałam.
- Uwielbiam, a dlaczego pytasz? - zapytałam szepcząc w ten sam sposób, co on.
- Pani Aniela robi najlepsze naleśniki pod słońcem! Wiem, że to nie zbyt wykwintna kolacja, ale wierz mi, będziesz wniebowzięta - uznał po chwili, a ja bardzo chętnie przystałam na jego propozycję.
Już po chwili oboje zajadaliśmy się, zgodnie z prawdą jaką powiedział Przemek, przepysznymi naleśnikami. Ja wzięłam sobie z bitą śmietaną i truskawkami, a Przemek wziął skromnie z serem.
- Miałeś jakieś wieści od ks. Wiktora? Długo nam już odkładają zajęcia religii, albo mamy z tym starym gburem - mruknęłam pod nosem próbując, żeby Przemek nie zauważył, że coś jest na rzeczy, a skończyły nam się narazie tematy do rozmów.
- Nie wiem, nie rozmawiałem z nim od czasu wycieczki, ale czekaj... kurcze - urwał na chwilę i zaczepił spojrzenie tuż nade mną. Nie chciałam być wścibska i się odwracać, więc czekałam grzecznie, aż wyjaśni mi, co zauważył. - Wydaje mi się, że zaraz będziesz mogła sama go o to zapytać. Tylko co to za kobieta obok niego? - zdziwił się, a mi serce podeszło do gardła.
Modliłam się w duchu, żeby tylko nas nie zauważył, co jeśli wszystko wyjdzie na jaw? Matko, jeszcze ta kobieta! Kim ona jest? Niechętnie zerknęłam przez oparcie fotela i na chwilę odetchnęłam z ulgą. To tylko Justyna. Czy byłabym zazdrosna, gdyby kobieta była kimś innym niż jego siostrą?
- To jego siostra - powiedziałam, ale po chwili pożałowałam, że nie ugryzłam się w język. Ada, wariatko, skąd nimi miałaś to wiedzieć?
- Skąd wiesz, że to jego siostra, znasz ją? - zdziwił się, a jego oczy przybrały rozmiary pięciozłotówek.
- Nie, nie znam - skłamałam. - Ale spójrz, jacy są podobni - dodałam po chwili i pociągnęłam łyk czerwonego, wytrawnego wina.
Kiedy już myślałam, że wszystko będzie dobrze, Przemek wyciągnął rękę do góry i pomachał do Wiktora. Chciałabym zapaść się pod ziemię, ale już chyba z tym nic nie zrobię.
- Jak dobrze znowu księdza widzieć! - powiedział Przemek wstając do uścisku, tymczasem ja skierowałam wzrok w ścianę po drugiej stronie myśląc, że mnie nie rozpozna.
- Adrianna? - usłyszałam piskliwy, ale miły głos Justyny. SZLAG. - Jak dobrze Cię widzieć po takim czasie! - niemal wykrzyczała i wycałowała mnie za wszystkie czasy. Czułam na sobie żarliwy wzrok Przemka, który najwidoczniej oczekuje wyjaśnień, kiedy tylko stąd wyjdziemy.
- Szczęść Boże - powiedziałam prawie bezgłośnie podnosząc wzrok na twarz Wiktora. W jego oczach zobaczyłam.. ból? Cierpienie? A może przeprosiny? Sama nie potrafiłam nic w nich wyczytać, choć tamtej pamiętnej nocy były dla mnie bardzo przejrzyste... Wtedy wręcz wylewała się z nich żądza, żar, porządnie, a teraz miał spojrzenie niczym małego szczeniaczka.
- Witaj, Ada - odpowiedział niemalże tym samym tonem co ja, czułam jak łzy napływają mi do oczu, ale rozpłakanie się teraz tutaj nie było najlepszym wyjściem.
- Przepraszam, muszę pójść do ubikacji - wysiliłam się na uśmiech i ruszyłam w stronę wahadłowych drzwi, w których odwróciłam się jeszcze w stronę stolika. Przemek poznawał się z Justyną, o czymś rozmawiali, a spojrzenie Wiktora, było zawieszone na mnie w ten sposób, że się zawstydziłam, jakbym była naga tamtej nocy...
Weszłam do pierwszej lepszej kabiny i usiadłam na zamkniętej muszli klozetowej. Ręce trzęsły mi się jak ćpunowi na głodzie, cała się pociłam, a po policzkach już spływały łzy, których nie mogłam zahamować. Telefon w kieszeni zawibrował trzykrotnie. Wyjęłam go trzęsącymi się dłońmi i od razu rozpoznałam numer na wyświetlaczu, który nie tak dawno skasowałam.
SMS1: Wyjdź, musimy porozmawiać.
SMS2: Zawaliłem, wiem.
SMS3: Odwiozę Cię potem do domu, mamy naprawdę wiele do wyjaśnienia