sobota, 3 listopada 2018

ROZDZIAŁ 45

- Możesz mnie zabić, proszę - klęknął przede mną i rozłożył ramiona. Wydawał się wtedy taki niewinny, a w jego oczach, zobaczyłam ból, który momentalnie przeszedł na mnie. 
Wstałam szybko z podłogi i go wyminęłam.
- Po co wróciłeś, skoro już zaczęło mi się układać?! Hmmm? - krzyczałam i rzuciłam w niego poduszką, którą akurat miałam pod ręką. Wszystko co tylko mi się napatoczyło cisnęłam od razu w jego stronę. Gazeta, pluszowy miś, doniczkę sobie odpuściłam.
- Już, skończyłaś? - zapytał mnie zbierając po drodze wszystkie rzeczy, po czym rzucił je w kąt. 
- Ada, wcale nie było mi tak łatwo od Ciebie odejść... Ale jeszcze trudniej było mi żyć bez Ciebie. To śmieszne, że mówię Ci to tyle razy i w to nie wierzysz, a gdy Ci powiedziałem, że Cię zostawiam to uwierzyłaś. Wystarczył jeden raz. Dlaczego mi nie wierzysz? - zadał kolejne pytanie. Biłam się z myślami, bo przecież łatwiej byłoby go przytulić i się pogodzić, ale z drugiej strony miałam ogromny żal, który chwilami był zdecydowanie silniejszy.
Uniosłam brwi, złożyłam ręce na piersi i wzięłam głęboki oddech, żeby być przygotowaną na to, co chce mu teraz powiedzieć. 
- Czego Ty nie rozumiesz? To, że nadal jestem w Tobie zakochana niczego nie zmienia, bo strasznie mnie zraniłeś. Już cholera nie chodzi o to szkło, którym się poraniłam, a tutaj - wskazałam ręką miejsce, gdzie powinnam mieć serce, bo w tej chwili nie wiem, czy gdzieś nie uciekło. Przypatrywałam mu się badawczo. 
Jego ręka powędrowała za moją, poczułam ciepło jego dłoni, za którym tak się stęskniłam.
- Dużo się zmieniło, Wiktor - westchnęłam i zaczęłam energicznie mrugać, żeby się nie rozpłakać.
- Ale nadal jesteś we mnie zakochana, to twoje słowa - szepnął mi do ucha nachylając się nieco. Poczułam jego uśmiech, nawet nie musiałam go widzieć, żeby to wiedzieć. 
Wciągnęłam jego cudowny zapach, mieszankę lawendowego mydła i wody kolońskiej, która delikatnie łaskotała moje nozdrza. 
- Nie łap mnie za słówka, proszę. Wywierasz na mnie presje, mogłam coś palnąć bez zastanowienia - obroniłam się, lecz nadal staliśmy w takiej samej pozycji, no prawie, bo Wiktor przesunął się o krok bliżej, że niemal stykaliśmy się ciałami, a ja słyszałam bicie jego serca, tykanie zegara i nasze nierówne oddechy. 
- Nie chrzań głupot. Wiem, kiedy powiesz coś przez przypadek, a kiedy wyjdzie to szczerze z serca - mruknął i zmiótł materiał mojej koszulki, ściskając ją mocno w ręce, natomiast drugą położył śmiele na moim biodrze. - Tak jak obiecałem. Rzucę to wszystko w cholerę. Dla Ciebie, rozumiesz? - ujął mnie mocniej w swoich ramionach, a ja już nie protestowałam. 
Zawiesiłam ręce na jego szyi i przytuliłam go tak mocno, jak tylko potrafiłam płacząc przy tym, jak mała dziewczynka, której zdechł chomik.
Miałam go tutaj, był tylko mój i w dodatku na każdym kroku pokazywał mi, jak bardzo mnie kocha. Wystarczyło na niego spojrzeć, by to zrozumieć. 
Przytulaliśmy się tak bez końca, wzdychając co jakiś czas i pociągając nosem. Niemożliwe było, że Wiktor w tej chwili też płakał. Dotykałam jego ciało, mając nadzieję, że to nie głupi sen i zaraz obudzę się w samochodzie Przemka, będąc w drodze tutaj. Wiedziałam, ze prawdopodobnie przyjdzie czas i będę tego żałować. Jedyne czego bardziej mogłam żałować, to faktu, że nie skorzystałam z tej chwili.

Przez zamglone oczy odnalazłam jego twarz i dotknęłam delikatnie jego ust, na co Wiktor zareagował cichym jękiem, który zaraz rozlał się po moim ciele w postaci gęsiej skórki. Wpięłam dłonie w jego blond włosy i rozkoszowałam się ich miękkością, poddając się pocałunkom faceta mojego życia, które właśnie zeszły na moją szyję i obojczyk. Wiedziałam, gdzie prawdopodobnie skończy się nasza tęsknota. 
- Nie masz zielonego pojęcia jak bardzo się za Tobą stęskniłem - jęknął, wracając do moich ust. - Chcę być w Tobie, zanim doprowadzisz mnie do nieprzytomności. Chcę się znowu poczuć jak nastolatek, bo od chwili poznania Ciebie, właśnie tak się czuję - dodał patrząc mi prosto w oczy, a moje podniecenie całą tą sytuacją wzrosło. Uśmiechnęłam się w tej chwili do niego bardzo szczerze, a nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to będzie możliwe. 
Ponowie ujęłam jego twarz w dłonie i zaczęłam go całować. Wiktor złapał mnie w pasie, dając mi znak bym oplotła go nogami w pasie. Oparł mnie o ścianę i wciąż całowaliśmy się bez opamiętania. Dziękowałam Bogu za to, że mnie wysłuchał i znowu możemy być razem, chociażby miało to trwać tylko tę chwilę. 
- Zaniósłbym Cię na górę, ale prawdopodobnie już dłużej nie wytrzymam - pocałował mnie w czoło i zaczął rozpinać moją koszulę, guzik za guzikiem drżącymi dłońmi, chłonąc cały mój widok. Niewiele myśląc pociągnęłam jego koszulkę w górę i uznałam, że pewnie cały swój wolny czas poświęcał na wysiłek fizyczny, aby odgonić przykre myśli. Barki poszerzyły się nieco, przez co wyglądał jeszcze bardziej apetycznie, niż dotychczas. 
Nie trzeba było długo czekać, abyśmy zaraz byli kompletnie nadzy w dodatku leżąc na miękkim dywanie, centralnie na środku salonu. 
Na dworze szalała już burza, która zdecydowanie zagłuszała odgłosy naszego uniesienia. Wiktor wcale nie przypominał tego faceta, z którym pierwszy raz kochałam się w domku jego rodziców nad jeziorem. Wtedy był bardzo delikatny, ale stanowczy. Dziś, w tej chwili, ta stanowczość gdzieś zniknęła. Był bardzo delikatny, czuły, kierował się wyłącznie moją przyjemnością. Z ręką na sercu mogę przysiąc, że z nikim nie było mi tak dobrze, jak z nim w tej chwili. 
Przewróciłam się na plecy, siadając na nim okrakiem i przytrzymując jego ręce nad głową. 
- Masz rację, nie chrzanię głupot - powiedziałam poważnie. - Chrzanię całą naszą przeszłość i tym kim jesteśmy. Kocham Cię do nieprzytomności, Wiktor - dodałam, a on uśmiechnął się tak cudownie, że znowu się rozsypałam na małe kawałeczki, wracając z nim do pięknej chwili rozkoszy. 

3 komentarze:

  1. Kuuuurdee no dobrze idzie, dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ��������

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz że już po raz setny czytam ten wpis bo tak mi tęskno do następnego??? 😘😘😘😘

    OdpowiedzUsuń